sobota, 3 maja 2014

Spodziewany gość

          Młody mężczyzna siedział wieczorem przy swoim laptopie. Nie robił nic konkretnego, jednak maszyna oddziaływała wystarczająco, by niezauważalnie okraść go z wszystkich rozterek. Cóż, mógł tylko jej podziękować, przecież po to przy niej siedział. Nie chciał kłębiących się i nawarstwiających niczym kula śniegu myśli, wiedział dokładnie, czego by dotyczyły. Najgorszego z możliwych tematów, tego, czego boi się każdy człowiek bez wyjątku. Nie chciał myśleć o sobie, o swoim życiu, o ścieżkach otwartych i tych, które już na zawsze pozostaną zamknięte.

          Odzywający się za oknem grzmot wyrwał go na chwilę z objęć laptopa. Mężczyzna spojrzał niechętnie w okno, czując mimo woli jakąś tęsknotę na widok świata rozciągającego się za murem pokoju. Wstał z krzesła.

          Wyjęte z lodówki, zimne piwo miało pomóc laptopowi w jego niewdzięcznej misji otępiania umysłu. Młodzieniec wrócił do maszyny, postawił schłodzony trunek obok niej i znów usiadł na krześle. Niestety nie dane mu było powrócić do rzeczywistości wylewającej się ze święcącego sztucznym światłem ekranu. Ktoś zapukał do drzwi mieszkania.

          Mężczyzna podniósł się leniwie z krzesła i wyszedł do przedpokoju. "Kogo tam niesie o tej godzinie?" - pomyślał. Spojrzał przez judasza i, choć pierwszy raz widział postać stojącą na klatce schodowej, wiedział kto to był. Trudno byłoby ją opisać, była nijaka, ni straszna, ni pociągająca, ni obrzydliwa, ni piękna, po prostu nijaka. Otworzył drzwi.

          - Witam - przywitał się przybysz.

          - Proszę - Mężczyzna wykonał gest ręką, zapraszając Śmierć do środka.

          Zaprowadził gościa do pokoju, zasiadając z nim przy jednym stole. Zamknął laptopa, mając go już nigdy więcej nie otworzyć. W pokoju momentalnie zrobiło się ciemniej, gdyż światło ekranu było jedynym, rozświetlającym ciemności. Teraz surowe wnętrze tylko nieznacznie oświetlały promienie lamp i księżyca dostające się do środka przez okno.

          Dwie istoty, połączone ze sobą od narodzin, a jednak tak bardzo sobie nieznane, siedziały teraz przy jednym stole.

          - Nie jesteś przestraszony? - Śmierć odezwała się pierwsza.

          - Dlaczego miałbym się bać? Zawsze wiedziałem, że kiedyś się spotkamy. - odpowiedział spokojnie Mężczyzna, gdyż z natury był spokojny.

          - Nie boisz się, ale widzę w tobie smutek - zauważyła.

          - Bo jestem smutny.

          - Dlaczego? - zapytała Śmierć, a gdy zadawała to pytanie, mina jej zrzedła, bowiem bardzo dobrze znała odpowiedź.

          - Dlatego, że teraz, - w oku Mężczyzny zakręciła się łza - teraz bardzo dobrze widzę wszystkie zaprzepaszczone możliwości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz